
Błogosławiony stan umysłu. Bajki terapeutyczne dla kobiet w ciąży – recenzja książki Karoliny Piotrowskiej
Jedyne czego żałuję po przeczytaniu tej książki to, to że nie miałam jej od samego początku mojej ciąży.
Rozwój jest dla mnie bardzo ważny, nawet w kwestii mojej ciąży. Dlatego gdy ujrzałam tę książkę musiałam ją mieć na półce!
Książka Pani Karoliny nie jest typowym poradnikiem dla kobiety oczekującej narodzin dziecka. To książka przygotowująca kobietę do nowego etapu w życiu, pomaga w pogodzeniu się z tym jak zmienia się jej ciało podczas tego okresu.
Opis książki jako poradnik coachingowy dla kobiet w błogosławionym stanie może budzić pewne wątpliwości. Jednak nie dla mnie.
Książka wykorzystując bajki przeprowadza nas przez cały okres ciąży, począwszy od starania się o dziecko, skończywszy na porodzie. Dzięki książce i stosowania zawartych w niej zadań coachingowych możemy sobie spokojnie poukładać w głowie to co dzieje się z naszym ciałem. Naprawdę warto usiąść i przepracować sobie szczerze zadania które autorka zamieściła na końcu każdego rozdziału. Pozwolą one uporać się z naszymi wewnętrznymi obawami i strachem przed ciążą czy porodem. Krok po kroku zostajemy przeprowadzone przez każdy etap rozwoju rosnącego w naszym brzuszku maluszka. Dzięki bajkom możemy się wyciszyć i w spokoju oczekiwać kolejnego etapu w życiu.
Autorka za pomocą bajki i przeniesienia nas na pewną wyspę stara się przygotować nas na wielkie zmiany. Po przez historię, która rozgrywa się na pewnej wyspie przeprowadza nas przez ciężkie tematy i nowe sfery życia, w których się znaleźliśmy. Poprzez wymieszanie bajki z teorią na temat ciąży łatwiej jest nam przygotować się do zmian i je zaakceptować. A jak wiemy nasze obawy często bywają ogromne i nie mamy pojęcia jak sobie z nimi poradzić.
Dzięki autorce możemy traktować ciążę jak najpiękniejszy okresu w naszym życiu. Spędzić te 9 miesięcy w spokoju i w oczekiwaniu na naszego maluszka.
Idealna książka na wyciszenie się przed snem. Chociaż mnie tak pochłonęła, że nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału. Naprawdę polecam Wam ją przeczytać. Wtedy same przekonacie się, że warto.
What's up
9 listopada 2016 at 12:23Uwielbiamy bajki terapeutyczne. A jak nie znajduję żadnej na konkretny problem, sama je piszę
beztroska
9 listopada 2016 at 12:51Super sprawa. Jak do tej pory znalazłam tylko te dla kobiet w ciąży.
Ciekawa jestem twoich bajek.
Zapraszam do odwiedzin mojego bloga 🙂
Wyrodna-Matka
5 stycznia 2017 at 10:41Kupiłam ją ciężarnej siostrze, jak sama byłam w ciąży o niej nie wiedziałam niestety. Później ją od niej pożyczyłam, ale jeszcze leży nie przeczytana. Kiedy nie jestem już w ciąży, to ciężko mi się zmobilizować. Ale postanowiłam w styczniu przeczytać i oddać wszystkie pożyczone książki, więc jest dla niej szansa. Twoja recenzja dodatkowo mnie do tego zachęciła 🙂
BeztroskaMama
5 stycznia 2017 at 11:29Cieszy mnie to bardzo. Mi naprawdę pomogła – cieszę się że wpadła w moje ręce 🙂 A teraz poszła w świat do innych ciężarówek i jest przekazywana z rąk do rąk 🙂
Widać dziewczyny są zadowolone i przekazują dalej.
Co do książek to ja od około 20 tc mam brak energii na czytanie książek. Jakoś ciężko jest mi się zebrać 🙂
Wyrodna-Matka
5 stycznia 2017 at 11:52W ciąży czytanie jakoś mi szło, ale sporo czytałam książek już po porodzie, kiedy w nocy karmiłam Malucha. To same początki były i wtedy miał długie sesje karmienia, a ja chciałam za każdym razem go odkładać po jedzeniu do łóżeczka. Nie długo to potrwało, bo po tym jak kilka razy zdarzyło mi się przysnąć z Młodym na rękach, zaczęłam zabierać go do nas i karmić na śpiocha. Przez co i on szczęśliwszy i ja wyspana. Ale książek mniej 🙂
BeztroskaMama
5 stycznia 2017 at 12:03Czyli czytanie i karmienie w fotelu to będzie zły pomysł 🙂 ? Bo taka myśl też mi przepłynęła w głowie 🙂
Będą w szpitalu czytałam całe dnie i powiem że dużo nadrobiłam pozycji 🙂 Potem już jakoś tak nie miałam weny – a wiadomo bez weny to nawet czytać się nie opłaca 🙂 od razu zasypiałam
Wyrodna-Matka
5 stycznia 2017 at 13:55Nie, nie jest to zły pomysł, może u Ciebie się sprawdzi 🙂 Ja już nie dawałam rady, a że leniwa jestem i wygodna, to poszłam w to współspanie. Nie namawiam do tego, ani nie zniechęcam – trzeba samemu zweryfikować. Przed porodem nie dopuszczałam takiej możliwości…a potem życie pokazało 🙂