Będę niewidzialna – o tym dlaczego dzieci unikają lekcji w-f
Zajęcia sportowe wydawałoby się, że są najbardziej lubianymi lekcjami w szkole. W końcu nie trzeba się niczego uczyć, odrabiać prac darmowych czy przygotowywać się na lekcje. W końcu to granie w piłkę, skakanie czy bieganie. Jednak prawda jest zupełnie inna. Wiele dzieci unika lekcji W-F z obawy o wyśmiewanie przez rówieśników.
Wyobrażenia kontra rzeczywistość
Ucząc się w szkole podstawowej, a potem w gimnazjum nigdy nie miałam problemu z zajęciami sportowymi. Miałam to szczęście, że uwielbiałam sport, potrafiłam grać dobrze w piłkę tak, że jeździłam na różnego rodzaju zawody sportowe. Nie miałam problemów. Po prostu uwielbiałam spędzać aktywnie czas, czy to w szkole czy po za nią.
Wszystko zmieniło się gdy trafiłam do liceum. Nauczycielka w-f katowała nas aerobikiem i wszelkimi układami tanecznymi. Dla mnie była to katastrofa, nie panowałam nad układem, nad rytmem. I tym sposobem z dziewczyny lubiącej zająca sportowe stałam się tą unikającą, bo ile to można robić to samo i zbierać dwóje za to. Zaczęłam przynosić zwolnienia z w-f, a nawet wagarować. Sport stał się dla mnie czymś złym i niepotrzebnym. Musiało upłynąć kilka lat zanim spojrzałam na aktywność z innej perspektywy.
Strach zamiast przyjemności
Zajęcia sportowe, które mają za zadanie pokazać dzieciom, że sport jest fajny i można się bawić podczas ruchu staje się rutyną i sprowadza się do tabelek. Bo tabelki i papierki stają się podstawą nauczania.
Dzieli na dzieci wysportowane i te, które mają problem z prostym rzutem do celu, z utrzymaniem równowagi, są powolne. Na te, które zawsze dobiegają ostanie na linię mety, a w konsekwencji coraz częściej przynoszą zwolnienie z zajęć wychowania fizycznego. To dzieci, które wolą robić wszystko inne niż po raz kolejny grać w siatkówkę na lekcji.
Pokazywanie kto jest lepszy, a kto gorszy
Właśnie w ten sposób odbierają dzieci sytuację, gdy podczas wybierania drużyn zostają na szarym końcu. Nikt nie chce ich do drużyny, a nawet słyszą „jej to nie bież”. Nie trudno sobie wyobrazić, że ich niechęć do zajęć sportowych się zwiększa.
To nie jest tak, że dzieci nie lubią zajęć sportowych, bo są otyłe. Problem otyłości jest bardzo szeroki, ale problem zaczyna się gdzie indziej. Dzieci, które unikają aktywności na lekcjach w-f, to często dzieci szczupłe, niskie, które po prostu później dojrzewają.
Tabelki muszą się zgadzać, podstawa edukacyjna zrealizowana. Z góry wiadomo, że dziewczynka czy chłopiec, którzy są niscy będą mieli duże problemy ze zrobieniem prawidłowej blokady podczas trenowania gry w siatkówkę .
Dojrzewanie i burza hormonów
Szkoła podstawowa, to nie tylko nauka, poznawanie przyjaciół ale też jakże bardzo ważny czas dojrzewania. Dla dziewczynek, to czas bardzo wielu zmian wewnętrznych jak i tych zewnętrznych. Zaczynają się wstydzić zmian, które zachodzą w ich ciele, bo nie rozumieją tego. A chłopcy zaczynają się naśmiewać z dorastających dziewczynek, co jeszcze bardziej je onieśmiela.
W pewnym momencie czują na sobie spojrzenia, uśmieszki kolegów i koleżanek. Bo okazało się, że dojrzewająca dziewczynka ma piersi, które skaczą niczym piłeczki pingpongowe podczas biegania czy skakania. Wstyd przychodzi bardzo szybko, a niechęć do jakiejkolwiek aktywności jeszcze szybciej.
W-F w zdalnym nauczaniu to parodia aktywności
Aktywność sportowa w obecnej edukacji zamieniła się w tabelki i papierki. Zdalna edukacja pogłębiła ten problem jeszcze bardziej. Tabelki, w których każde dziecko znajdzie swoje miejsce. W prosty sposób dzieli je na te zdrowe wysportowane i te drugie gorsze, wolniejsze, które znajdują się na samym dole kolejnych tabelek.
Czy to doba droga do aktywności dzieci?
Niestety, szkoła nie pokazuje wszystkich stron sportu, a wręcz zniechęca dzieci do aktywności. Z roku na rok więcej dzieci przynosi zwolnienia z zajęć. Jaki jest tego powód?
Można by szukać przyczyn i znalazłoby się bardzo wiele. Jednak należy pomyśleć w jaki sposób pokazać dzieciom, że sport jest fajny, że zajęcia sportowe w szkole nie ograniczają się jedynie do tabelek. Spojrzeć z innej perspektywy, podejść indywidualnie. Nie iść schematem. Bo droga do dziecka jest bardzo zawiła, nie każde dziecko będzie sportowcem, a tym które mają problemy dać wybór.
Zamiast biegania na czas, można pozwolić poćwiczyć w sali do rytmów muzyki, którą lubi lub odwrotnie. A oceny zamiast ściśle iść schematem postawić za same chęci i zaangażowanie. Bo czy sport nie powinien budować ducha walki czy wytrwałości?
Rozmowa z dziećmi, młodzieżą – tędy powinna prowadzić droga do zmiany nastawienia do aktywności. Nie sztywne pogadanki rodem z podręcznika anatomii.
Co przemawia najlepiej do dzieci?
Oczywiście, że przykład, tutaj można zaprosić na pogadanki młodych sportowców czy trenerki fitnessu aby pokazali, że sport to fajna sprawa, a nie tylko tabelki, w które trzeba wskoczyć. Pokazać inną stronę aktywności, którą dzieci powinny również poznawać od strony rodzica.
I takim sposobem koło się zamyka. Czy kiedyś uda nam się wyjść właśnie z tego błędnego koła? Liczę, że system edukacyjny kiedyś się zmieni i już małe przedszkolaki będą codziennie aktywnie spędzać czas na przedszkolnych placach zabaw.
Leave a Reply