Słodka mama na pierwszej wizycie u diabetologa
Zawsze ciężko mi się zebrać by zapisać się do lekarza. Nie dość, że co 4 tygodnie wizyta u ginekologa, to teraz jeszcze kolejny lekarz – diabetolog.
Niestety tego nie uniknę i musiałam się zebrać. Zresztą z takim zaleceniem wyszłam ze szpitala. Jak mus to mus. Lepiej iść wcześniej i wiedzieć na czym się stoi niż czekać nie wiadomo na co.
Zaczęłam szperać w internecie i szukać dobrego diabetologa w okolicy. W końcu w internet najlepszym źródłem informacji jest.
Dumna z odkrycia dobrego diabetologa pewnie dzwonię umówić się na wizytę na NFZ, bo po co mam płacić, skoro i tak opłacam składki. I co? Zdziwienie, oczy jak 5 złotych, gdy usłyszałam, że na NFZ najwcześniej mogę zapisać się za dwa miesiące. No chyba, że jakiś termin się zwolni to będą do mnie dzwonić.
Gdy ochłonęłam z nerwów, powiedziawszy kilka słów pod nosem na temat naszego systemu ubezpieczeń, zaczęłam szukać numeru na wizytę prywatną. Nie miałam zamiaru siedzieć i czekać dwa miesiące w niepewności.
Na prywatną wizytę udałam się kolejnego dnia. Jak miło, że tak szybko. Pani diabetolog okazała się przemiłą osobą, którą wszystko interesowało i o wszystko dopytywała się dwa razy. Pani doktor przeprowadziła ze mną dokładny wywiad, zadawała pytania typu : ile ważę, ile przytyłam do tej pory, czy w rodzinie występowała cukrzyca, czy to moja pierwsza ciąża, jak ją przechodzę od początku, czy miałam jakieś problemy, czy biorę jakieś leki i witaminy i tak dalej. Dokładnie przejrzała wszystkie aktualne badania morfologii, moczu oraz USG.
Naprawdę byłam pozytywnie zaskoczona takim podejściem do pacjenta.
Diagnoza początkowa – cukrzyca ciążowa – walczymy z nią poprzez dietę. Może uda się uniknąć insuliny.
Podstawa diety to regularne posiłki
(minimum 5 dziennie w odstępach nie większych niż 3 godziny) oraz picie dużo wody (minimum 2l dziennie). Z tym drugim akurat nie mam problemu, bo w domu mam zawszę małą hurtownię wody. A po głównych posiłkach pomiar cukru po godzinie. Wielką nowością było ostatnie zalecenie diabetologa – sprawdzanie każdego ranka czy w moczu nie mam ketonów. Nawet nie wiedziałam że takie paski istnieją.
Dostałam dzienniczek diabetyka i mam tam notować wszystkie pomiary.
Normy glukozy dla kobiet w ciąży, których muszę się trzymać:
- nad czczo: 70 – 90
- godzina po posiłku: 70 -120
- w nocy (ok godziny 2-3): do 60
Od razu wyjaśniła na czym to polega. Rano jak wstanę mam zrobić pomiar cukru we krwi, potem zjeść śniadanie i zmierzyć cukier glukometrem. Następny pomiar po obiedzie i kolacji. W sumie cztery pomiary na dobę. Okazało się, że to nie takie straszne jak się wydaje.
Dodatkowo raz na tydzień mam sobie robić profil dobowy glukozy. Na czym on polega pisałam już we wcześniejszym poście. Jeżeli w pomiarze nocnym wyjdzie mi cukier poniżej 60 to mam jeść większą kolację. To ważne, bo gdy cukier spada poniżej 60 to spożywam za mało kalorii i tedy nie dostarczam mojemu bąbelkowi odpowiedniej ilości pożywienia i ono głoduje.
A o co chodzi z tymi paskami? Nic bardziej skomplikowanego 🙂 Codziennie rano, gdy wstaję i udaję się do najczęściej odwiedzanego przeze mnie pomieszczenia w domu (czyli łazienki) mam nasikać właśnie na taki pasek ketonowy. Po 15 sekundach widać czy próbka zmienia barwę czy nie. Na opakowaniu jest skala barw, na podstawie której sprawdzamy czy wynik jest prawidłowy czy nie. Jeżeli okaże się, że wyjdą ketony muszę po prostu zwiększyć ilość węglowodanów w diecie.
Widać, to nie jest takie straszne. Po paru tygodniach da się wszystko ogarnąć i normalnie funkcjonować. Najważniejsze, to nie dać się stresowi, bo on też swoje robi z naszymi cukrami. I to nic dobrego.
Leave a Reply