Mama w domu – nie leży i nie pachnie, tylko pracuje!
„Mama w domu – nie leży i nie pachnie, tylko pracuje!” to tytuł akcji, której pomysłodawcą jest Aneta z bloga Mama dójki. Powstała ona, po tym jak przeczytała wpis na blogu u Beaty z bloga Arbuziaki tutaj przeczytasz post, od którego wszystko się zaczęło.
Ten wpis stał się dla niej inspiracją. Pomyślała, że fajnie będzie przeczytać o tym jak inne matki, zmagają się z codziennością. Poczuć, że inne mają podobnie, a tym samym uświadomić całej reszcie społeczeństwa, że my mamy, które siedzimy w domu, także wykonujemy pewien rodzaj pracy. Pracy za którą nikt nam nie płaci. Żadna z nas nie chce być postrzegana przez pryzmat powiedzenia „leżę i pachnę”
Postanowiła zaprosić do akcji wraz z Beatą, kilka mam blogerek, w tym mnie, aby każda z nich napisała swoją ”kartkę z kalendarza”. Oto autorki i ich blogi, które podjęły się udziału w akcji.
- Mama Migotka
- Młoda mama pisze
- Mama po 30tce
- Jaśkowe Klimaty
- Kobieca myślodsiewnia
- Tosia mama
- Mamatywna
- Pani Domowa
- Matka bez kitu
- Lady Mamma
- Nowa w wielkim mieście
- Mama Balbinka
- Kiedy Mama nie śpi
- Oli Loli New life
Matka leżąca i pachnąca to ja. Ale czy naprawdę tak wygląda mój dzień?
Faktycznie większość czasu spędzam siedząc w domu. Poznaj moją opowieść. Jeden dzień z mojego życia…
Jest środek nocy. Przynajmniej mam takie wrażenie, słyszę ciamkanie z łóżeczka. Staram się otworzyć oko. Udaje się, wyglądam przez okno dachowe, jest jeszcze szaro. Myślę, przecież dopiero jadła. Zerkam na zegarek godzina 5.30, kurcze przecież niedawno zasnęłam… Leżę i czekam na to co przyniesie los. Upłynęło 5 minut ciamkanie i przekształciło się w delikatne marudzenie.
Tak, jestem wyrodną matką. Czekam… Kolejne 10 minut i już mamy głośne marudzenie. Nie ma wyjścia, wynurzam się spod ciepłej kołderki jak zombie podchodzę do łóżeczka. Zaglądam, a tam mały rechot patrzy się na mnie szerokim uśmiechem próbując wydać pierwsze dźwięki. W tym momencie zapominam o zmęczeniu, uśmiecham się do niej i rozmawiam z nią. Biorę do naszego łóżka, może z nami poleży do pory karmienia. I tak leżymy. Jednak nie da pospać, trzeba gadać z nią, opowiadać różne historie. Tak naprawdę wystarczy mówić do niej cokolwiek i tak się recholi. Czy mam siłę? Pewnie że tak, przecież dopiero zaczynamy dzień
Takim sposobem udało nam się ugrać pod kołdrą jeszcze parę minut.
6.20 pora karmienia zbliża się dużymi krokami. Wstaję, idziemy na przewijak. W końcu trzeba zobaczyć co tam siedzi. Mam szczęście, mam męża. Budzę go jego ulubionymi słowami:
Mała jest głodna idź zrobić mleko
Tak dla wytłumaczenia jestem Matką, która KPI. Tak KPI, ale nie z życia tylko karmię piersią inaczej. Ale o tym innym razem.
Patrzę na zegarek – 6.30. Jak nic tryb dzikusa się załączył, mleko jest siadamy i karmimy. Po 40 minutach wreszcie zjadła swoją porcję mleka, teraz trzeba odbić.
7.40 super, odbicie zajęło nam tylko 20 minut. Siadam dumna z siebie. Jednak mała na to nie pozwala, zostaje nadal na rękach. Widać, że jest śpiąca ale na siłę otwiera czy i marudzi. Trzeba ją ponosić i poprzytulać. Nadeszła ta chwila kiedy udaje mi się uśpić królewnę. Pingwinim krokiem podejmuję próbę odłożenia do łóżeczka, może się uda. Jest, udało się, myślę sobie kurcze, ale mam dziś dobry dzień.
Jest godzina 8.30. Idę do łazienki, wypadało by się przebrać, jakoś ogarnąć włosy, umyć zęby, albo położyć się z powrotem do łóżka i pospać razem z małą. Nawet nie wiecie jak korci mnie ta myśl. Niestety tym razem nie mogę.
8.40. Taka sama sytuacja jak codziennie, sięgam po laktator, trzeba ściągnąć mleko. Siadam, odpalam sprzęt i jazda. W tym czasie przeglądam pocztę, bloga, wiadomości. Tak spędzam około 30-40 minut parę razy dziennie, bowiem tyle zajmuje mi ściągnięcie mleka.
9.25. Czas tak szybko leci. Z łóżeczka słychać jak dzikus się budzi, w końcu znowu pora karmienia. Idę, uśmiecham się. Witamy się, wymieniamy parę słów na dzień dobry i przewijamy, w końcu dla niej dzień zaczyna się od nowa 🙂 Siadamy na fotelu i znów karmimy. Przy tym rozmawiam, opowiadam bajki. Po karmieniu odbijamy, w końcu jest karmiona butelką, należy dobrze odbić aby nie cierpiała na ból brzuszka.
10.30 – mała marudzi, sama nie poleży. Leży mi na rękach, głaskam przytulam, całuje. Po godzinie udaje się odłożyć śpiącą Królewnę. Mam czas dla siebie. Ale za raz, przecież jeszcze śniadania nie zjadłam. Więc szybko szykuję sobie herbatkę i kanapki.
12.00. Siadam, biorę laktator i znowu odciągam mleko. Rozważam, co tu by na obiad zrobić. Może dziś się wyrobię z obiadem i będę perfekcyjną panią domu, lub nie 🙂
Szwajcarski zegarek nigdy nie zawodzi. Mamy 12.30. Bąbel przebudza się na jedzenie. Szybko wstaję, podchodzę, witamy się, wymieniamy uśmiechami, przewijam i szykuję jedzenie.
12.40. Siadamy i karmimy się. Super, ładnie je i w 10 minut zjadła wszystko, odbijamy, jest zadowolona najedzona i wyspana. Czas na zabawę. Leżymy na macie i gadamy sobie, trochę plotek, trochę dyskusji co na obiad zrobić. Własne obiad nie wyjęłam mięsa biegnę szybko to zrobić.
13.50 koniec leżenia. Mata już się znudziła, więc wstaje i noszę na rękach po całym domu i oglądamy świat z innej pozycji. Jest super, mała zadowolona. Ale za raz co ten Ryjek tak się kręci i mnie zaczepia. Kurcze jeść nie dostał, ale ze mnie wyrodna matka! Odkładam Bąbla do bujaczka, daje jeść mojemu drugiemu dziecku. Wszyscy zadowoleni. 🙂
Wybiła godzina 15.00 siadam, biorę laktator odciągam. Słyszę jak Mała zaczyna marudzić. Zagaduje ją, bujam. Niech wytrzyma jeszcze parę minut, muszę w tym czasie odciągnąć mleko.
15.40 – pora karmienia, jemy. Znaczy się Bąbel je, a do mnie dociera sygnał z brzucha że też bym coś zjadła. Po skonsumowanym posiłku Bąbelek jest w radosnym nastroju 🙂 Lubię takie chwilę, wtedy mogę zrobić wiele rzeczy, bo Mała poleży sobie sama i zabawi się własnymi rączkami.
Wstaję, wstawiam wodę na makaron, kroje mięso. Wrzucam makaron do garnka. Sięgam po odkurzacz, trzeba się pozbyć na szybkości sierści psa. Mała w tym czasie przygląda się co robię. A ja opowiadam jej krok po kroku co się dzieje.
Akurat mąż wrócił z pracy i możemy zjeść obiad. Wiedziałam że ten dzień będzie dobry, tyle rzeczy zrobiłam. Rewelacja.
Jest 17.30 obiad zjedzony. Tatuś przejmuje opiekę nad Bąbelkiem. A ja mam trochę czasu dla siebie.
18.00 pora dla mnie. Siadam z laktatorem. Super mąż zrobił mi kawę i zajmuje się swoją księżniczką. A ja w tym czasie staram się ogarnąć kuchnie, trochę się tego nazbierało, dobrze że jest zmywarka. Nie wiem jak kiedyś radziły sobie kobiety bez tego wynalazku. Idę poprasować i poskładać ubranka małej po ostatnim praniu.
20.15 nadszedł czas relaksu – kąpiel. Myślicie sobie ale jej dobrze, mąż zajmuje się dzieckiem a ona się wyleguje w wannie. O tak czas relaksu ale nie dla mamusi, tylko dla Bąbelka.
21.20 Mąż karmi bąbelka. A ja odciągam mleko oglądając serial.
21.50 Bąbelek śpi, koniec dnia dla niej.
22.00 mąż robi ciepłą herbatkę i proponuje wieczór filmowy. Siadamy na kanapie pod kocem i oglądamy.
24:00 – ktoś mnie wyrywa ze snu z pytaniem czy idę spać. Co? Przecież ja śpię. Nie pamiętam kiedy zasnęłam. A co oglądaliśmy? Też nie pamiętam.
Na śpiocha nakładam piżamkę i zanurzam się pod kołdrą. Mam jeszcze chwilę .
Tak wygląda moja doba, o ile Bąbelek ma dobry dzień. Ten był, zrobiłam prawnie wszystko co zaplanowałam. A jutro idę jeszcze na fitness, na samą myśl już mi się nie chce, ale coś dla siebie trzeba w końcu zrobić.
Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że będę na rocznym urlopie macierzyńskim nie uwierzyłabym. Nie potrafiłam sobie w tamtym czasie tego wyobrazić. Ja? Na rocznym urlopie z dzieckiem? Niemożliwe, przecież z nudów można paść. A jednak. Tylko że teraz czasem chciałabym troszkę się ponudzić.
Ale wiecie co? Lubię ten mój nowy tryb życia, powoli go ogarniam i mimo tego wszystkiego znajduję czas aby wyjść z koleżankami na pogaduchy czy na zajęcia fitness. Powoli znajduję czas na prowadzenie bloga, widać nauczyłam się nowej organizacji własnego czasu.
Jeżeli podoba Ci się pomysł akcji, będziemy bardzo wdzięczne za udostępnienie naszych „kartek w kalendarza”. Pragniemy uświadomić wszystkim, że siedzenie w domu z dzieckiem /dziećmi, jest także formą pracy. Pracy na więcej niż cały etat bo 24 na dobę, siedem dni w tygodniu. Chcemy, aby nikt nam już nie mówił, że nam się nudzi. Że macierzyństwo to sama radość. Przyjemność siedzenia w domu, bez wysiłku fizycznego czy psychicznego. Odwalamy kawał wielkiej roboty i pragniemy tylko, aby postrzegać nas za to co robimy siedząc w domu. Wbrew pozorom, nie leżymy, nie pachniemy. Jesteśmy w biegu i często zamiast pachnieć, pachniemy, ale nieprzyjemnie, nie mówiąc, że brzydko Padamy ze zmęczenia, ale rano wstajemy. Choć może się walić i palić, my działamy. Każdego dnia, od rana do nocy.
Nudzi ci się pewnie na tym urlopie?
Takie pytanie słyszę często. Jaka jest moja odpowiedź? Domyślcie się sami. A jak wygląda wasz dzień? Może jednak komuś się nudzi?
TosiMama
20 marca 2017 at 08:38Nuda;) Karmienie, przewijanie, trochę zabawy… Ot, typowy dzień matki, która nie pracuje:)
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 10:48Ile tu rzeczy można zrobić podczas dnia, prawda? ?
Nieidealna Anna
20 marca 2017 at 09:25Znam ta rutyne,walke z czasem,oj znam. Wlasnie odbijam Manke na kolanach i drugim okiem patrze na Zuze. Szkoda,ze wczesniej nie wiedzialam o akcji,chetnie bym wziela udzial ?
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 10:48U nas dziś dzień tatusia ? ja siedzę i piję kawę do śniadania. Choć od 5 jestem na nogach bo królewna nie miała ochoty spać. ?
Odbjanie na kolanie tej metody nie znałam.
Akcja bardzo fajna, od razu mi się spodobała ?
Wiola Skawinska
20 marca 2017 at 11:31Oj znam taką codzienną rutynę, właśnie próbuję pracować, a z pokoju słyszę krzyki na klocki bo się przewracają, woła mnie czekające pranie i gotowanie, no nic tylko leżeć pozostało 😉
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 17:40Fajnie by było mieć taką czapkę niewidkę ?
Sylwia Antkowicz
20 marca 2017 at 16:05Bardzo podziwiam Cię za odciąganie pokarmu, ja karmię ponad rok, ale nie wiem, jak by to wyglądało gdybym musiałą tyle razy dziennie siadać do laktatora.
I wiesz, też kiedyś bym nie uwierzyła, że mój „urlop” macierzyński może potrwać rok a nawet wiecej.
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 17:40Na początku miał być miesiąc, teraz mam dwa. Ciężko jest, ale wiadomo nawet butelka dziennie jest ważna ? i tak sobie żyjemy z dnia na dzień ?
Pani Domowa
20 marca 2017 at 17:52Z tym laktatorem to ja bym nie dała rady, nie chciałoby mi się 🙂 Masz cudownego męża 🙂
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 18:30Mi też się nie chce, ale robię to. Teraz mam postanowienie że do 3 miesięcy dam radę ??
Wiesz, mąż w końcu też miał udział, więc teraz niech dba o nas ? podział obowiązków musi być ?
Arbuziaki
20 marca 2017 at 19:54Po prostu wielka nuda 😉
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 20:24Czasem mam ochotę uciec od tej nudy i zacząć coś robić ? ale ten mały rechot trzyma mnie na nogach.
Gosia
20 marca 2017 at 20:11Matka leżąca i pachnąca to ja. Ale czy naprawdę tak wygląda mój dzień? Mój też czasem napięty do granic możliwości, choć daję radę. Masz wspaniałego męża, ja na swojego też nie narzekam.
BeztroskaMama
20 marca 2017 at 20:23Z upływem czasu jest co raz lepiej. początki mojego macierzyństwa były koszmarne. Dzięki temu że mam wsparcie w mężu daję radę ?
bastalena I Owsianka & Kawa
21 marca 2017 at 01:24Powiem szczerze, że przy Młodej (3 mc) mam luz, jeszcze 🙂 Gorzej jest jak starszy brat zachowuje i nie idzie do przedszkola. Zobaczymy jak będzie za jakiś czas?
pozdrawiam!
BeztroskaMama
21 marca 2017 at 08:13To widać masz lata praktyki 🙂 Ja przy jednej wymiękam czasem.:)
Może przy drugim będę bardziej ogarnięta 🙂
BeztroskaMama
22 marca 2017 at 07:42Dwójka dzieciaczków dla mnie to już wyższy szkoła jazdy 🙂
Na razie uczę się ogarniać przy jednej 🙂 Podziwiam mamy które ogarniają większą gromadkę.
kreatywnieaktywnie.pl
21 marca 2017 at 09:03„Bycie” w domu nie ma w sobie za wiele z leżenia i pachnienia 😉 To naprawdę ciężka praca, 24 godziny na dobę, bez wynagrodzenia i szacunku ze strony otoczenia.
kreatywnieaktywnie.pl
21 marca 2017 at 09:34Stereotypy trzeba łamać! Fajny wpis 🙂
BeztroskaMama
22 marca 2017 at 07:43Trzeba. Ale i tak jest wiele osób które nadal uważają że sobie odpoczywamy. Zmieniają zdanie jak same zostają w domu z dzieckiem.
Mama Dwójki
22 marca 2017 at 09:37Dzięki za udział. Nie myślam, że tak fajnie to wyjdzie 🙂
BeztroskaMama
22 marca 2017 at 15:16A wyszło nam całkiem fajnie 🙂 Miałaś genialny pomysł. I ja dziękuję że zaprosiłaś mnie do akcji.
Mama Migotka
22 marca 2017 at 12:55walczymy ze stereotypami! 🙂
BeztroskaMama
22 marca 2017 at 15:16O tak – walczymy 🙂 Matki walczące 🙂 hi hi hi
Gracjana_dobraporadnia.pl
12 maja 2017 at 12:43Podoba mi się akcja 🙂
Magdalena Bar
18 sierpnia 2017 at 00:02haha a myslałam ze tylko ja w nocy czekam czy ciamkanie zmieni sie w marudzenie… jestem wyrodna!
BeztroskaMama
19 sierpnia 2017 at 20:18To jest nas dwie takie wyrodne matki 🙂 he he he