Matka, która KPI
Urodzenie dziecka i karmienie piersią wydaje się niemal dla każdej kobiety czymś normalnym i oczywistym. Tak po prostu jest. Kobieta rodzi i potem karmi dziecko piersią. Dla nas jest to normalne, tak nas stworzyła natura. Kobieta nie karmiąca piersią dla większości społeczeństwa jest matką nieodpowiedzialną. A matka, która KPI (karmienie piersią inaczej) dziwnym zjawiskiem.
Nigdy nie zrozumiem zjawiska przekrzykiwania się kto jest lepszą matką. Najgorzej jest chyba na forach internetowych, gdzie matki lubią dopiec innym, zwłaszcza tym nie karmiącym piersią. Ta nagonka na szkodliwość mleka modyfikowanego jest straszna. To jest temat, który od razu skłóca matki ze sobą i rozpętuje wojnę pomiędzy nimi. Wojnę o, to która jest lepsza, idealna. Od razu pojawiają się miliony argumentów, dla których matka KP (karmi piersią) jest lepsza od matki nie karmiącej. Tak naprawdę młoda matka, której brak doświadczenia, pewności siebie i z burzą hormonów w pierwszych dniach po porodzie, może łatwo wpaść w depresję. O wyrzuty sumienia, że robi krzywdę własnemu dziecku jest naprawdę nietrudno.
Ja nikogo nie oceniam i oceniać nie będę. Daleko mi do autorytetu i eksperta w tej dziedzinie. Każda matka robi tak jak uważa. Ja tylko przekazuje moje własne doświadczenie oparte na emocjach i życiu.
Poznajcie moją historię KP i KPI
Nie wiem jak to nazwać, jak to opisać. Dla mnie karmienie piersią nie było tak oczywiste jak dla 99% kobiet. Karmienie piersią budziło we mnie lęk. Wiem tyle, że siedziało to u mnie bardzo głęboko w mojej głowie i psychice.
Kiedy urodziłam mojego Bąbelka byłam szczęśliwa, w moim ciele buzowała burza endorfin. Kiedy pielęgniarka pomogła mi przystawić Bąbelka do piersi zgodziłam się na to. Mimo wewnętrznego lęku podjęłam wyzwanie. Wiele kobiet opisuje ten moment jak coś cudownego, ja niestety nic cudownego w tym nie widziałam.
Bąbelek przyssała się i od razu zasnęła. Jedyne co było piękne w tym momencie dla mnie, to leżące obok moje wyczekane dziecko. W końcu tak bardzo pragnęłam mieć je już przy sobie obok i czuć jego ciepło.
Oprócz tego czułam niesamowity ból! Ból, który był porównywalny do bólu porodowego (rodziłam bez ZZO). Ból który paraliżował, nie pozwalał oddychać. Teraz z czasem mogę śmiało powiedzieć, że ból był większy niż ten, który czułam przy porodzie.
Mimo to, z płaczem, z bólem nie pozwalającym oddychać, podejmowałam kolejne próby KP. A Bąbelek co?
Bąbelek zawsze zasypiała i tak sobie spała wtulona we mnie. Jeść prawie nic nie jadała, bo po 2-3 minutach spała.
Już w szpitalu poszedł w ruch laktator. W tym momencie jeszcze nie wiedziałam, że stałam się matką, która KPI.
Aby wspomóc laktację, wywołać ją pompowałam z zegarkiem w ręku co 2,5 godziny. W dzień i w nocy każdy mililitr mojego mleka był na wagę złota dla chorego dziecka. Oczy trzymały mi się na zapałkach, ale pompowałam.
Pompowałam też po powrocie do domu. Żyłam według godzin odciągania mleka. I tak w kółko co 3 godziny przez 24 godziny na dobę. Do tego jeszcze mycie i sterylizacja butelek. No i oczywiście laktatora.
Nawał mleczny? Nie wiem co to jest. W najlepszym czasie odciągałam 300-400 ml mleka na dobę. Siedziałam i słuchałam tego warkotu laktatora, im częściej ściągałam tym mniej mleka było. Zamiast cieszyć się czasem spędzanym z dzieckiem ja jak w mantre gapiłam się na krople mleka spływające do butelki. Był czas, że nawet je liczyłam.
Ogromnym wsparciem okazały się dziewczyny z grupy FB Randkujace z laktatorem Karmienie Piersią Inaczej – OFFTOPOWO. Naprawdę dziewczyny wiedzą co mówią, znają się na rzeczy. Poczułam ich ogromne wsparcie, korzystałam z cennych rad, które niestety na mnie nie działały.
Moja przygoda z latatorem trwała cztery miesiące. Gdy pewnego dnia siedziałam z laktatorem godzinę i już słabo mi się robiło od tego dźwięku, a w pojemnikach mleka nie przybywało – 10 ml, poddałam się. Moja psychika tego po prostu już nie wytrzymywała. To był mój ostatni dzień KPI.
Przez ten czas dałam mojemu dziecku to co najcenniejsze, tyle ile mogłam.
Czy żałuję że dałam radę tylko (albo aż) cztery miesiące?
Przecież inne dziewczyny KPI nawet rok i dwa. Podziwiam je za upór i za tę walkę. Ja nie dałam rady, czasem pojawia się myśl, że może za słabo się starałam.
Jednak teraz wiem, że dłużej nie dałabym rady, to wszystko zaczynało mnie przerażać. Odstawiając laktator poczułam ogromną ulgę. Ulgę psychiczną. Teraz wiem, że to była jedna z lepszych decyzji jaką mogłam podjąć w tamtym momencie mojego życia.
Teraz ten czas mogę poświęcić mojemu dziecku.
Mówią że poprzez karmienie butelką nie nawiązuje się więzi z dzieckiem. Obalam ten błędny mit!!!
Czas gdy karmimy się jest tylko nasz, to czas na przytulanki, na głaskanie po główce, na głębokie spojrzenia w oczy. To coś niesamowitego, że tak silną więź można zbudować z dzieckiem.
Gdybym miała wybór, to również bym zdecydowała się na długą i męczącą drogę KPI. Kto wie, może teraz bogatsza w doświadczenie i wiedzę, silniejsza emocjonalnie, dojrzalsza mentalnie dałabym radę dłużej KP.
Na te pytania nie odpowiem, bo nie znam odpowiedzi. Może los pozwoli mi ponownie dokonać tych ważnych decyzji.
Jeżeli borykasz się z takimi problemami jak ja, polecam zajrzenia na dwa blogi hafija i Mlekiem Mamy. Znajdziecie tam wiele przydatnych i rzetelnych informacji na temat KP, KPI i samej laktacji.
Nie oceniam nikogo, każdy wybór jest dobry. Najważniejsze aby dziecko było szczęśliwe i kochane.
Aleksandra Załęska
5 lipca 2017 at 08:49Ja też byłam matką KPI. Chociaż bardzo chciałam karmić piersią, niestety nie udało się, mimo walki, byłam na skraju depresji. Laktator był wybawieniem i udręką jednocześnie, więc wiem co czułaś siedząc z laktatorem i patrząc na nikłą ilość mleka w butelce…. Karmiłam syna cztery miesiące, ale to były cztery miesiące niesamowitej walki, walki, którą zrozumieć może tylko inna mama KPI. Nie ważne jest to jak karmisz swoje dziecko, jak je urodziłaś – ważne jest to co dajesz mu z siebie i jak dużą ilością miłości je otaczasz.
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:04Dokładnie tak, to nie jest pójście na łatwiznę – to walka o każdą krople mleka która kosztuje nas bardzo wiele. Ja Ciebie rozumiem doskonale. Jesteśmy wstanie zrobić wiele dla dziecka, jednak czas i miłość jest najważniejsza.
Andrzej
5 lipca 2017 at 09:29Hah. Moja żonka rowniez w tej grupie jest. Juz prawie dwa lata kpi. Powiedzialem jej, ze pierwsze co zrobie jak zdecyduje sie zakonczyc, to wezmę te laktatory i je spalę! Chcesz sobie w spokoju obejezec trudne sprawy, czy szpital, a tu rechocze nad uchem! Haha. Do tego jeszcze cala zamrazarka mleka.. I to nie tylko nasza.. Ze 30 litrow na dodatek poszlo dla wczesniakow i do badan.. Kp to latwizna przy tym. Wyjac cyca i nakarmic. Bez przejmowania sievtym, ze w srodku nocy peknie oring, ktory jest nietypowy i szukaj po swiecie, bo na rano musi byc.. Ludzie nie maja pojecia. Niech sobie dalej prowadza ich smutne zycia.
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:06O tak spale je od razu 🙂 Dla Was gratulacje tak długiego karmienia i zamrażarki pełnej mleka. Super że się udało i mogliście pomóc wcześniakom które tak bardzo potrzebują mleka.
Ty jako mąż matki KPI jesteś gigant 🙂
powerpumpingdad
4 sierpnia 2017 at 12:43jestem superhiperprzezajebisty:P ale to nic w porównaniu do mojej żonki:)
Anna Kot
5 lipca 2017 at 11:54trochę nie moje tematy, bo nie mam dziecka, ale mimo to fajnie mi się czytało 😀
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:07Dzięki.
Katarzyna Skrzypczyńska
5 lipca 2017 at 16:02też się z tym umęczyłam, ale odciągałam do oporu byle młody jak najdłużej miał do czynienia z moim mlekiem;)poddałam się chyba po 5 msc i praktycznie od początku jadł moje mleko + modyfikowane
BeztroskaMama
5 lipca 2017 at 21:51U nas też nie było dnia żeby udało się odciągnąć mleka tyle ile Bąbelek potrzebowała. Zawsze było mm. Dzięki temu była najedzona i szczęśliwa ?
Olga - polishgirlolga.pl
5 lipca 2017 at 21:22Ja do żadnej grupy nie należałam, ale u mnie przy pierwszym dziecku również kpi – przez 16 miesięcy. My mieliśmy problem z krótkim wędzidełkiem i pomimo pdcięcia w 10 dobie mała nigdy nie nauczyła się porządnie chwytać piersi.
BeztroskaMama
5 lipca 2017 at 21:50Gratulacje tych 16 miesięcy. Brawo dla Ciebie i całej twojej rodziny. Wsparcie rodziny jest bardzo ważne ?
Ja Zwykła Matkaa
5 lipca 2017 at 21:31Też jestem matką karmiącą KP, teraz już idzie 13 miesiąc. Pierwsze dwa to było wyzwanie 🙂 nie poddałam się I jestem z siebie mega dumna. Zresztą mój mąż też. Bardzo mnie wspierał 🙂 jestem daleka od osądzania innych matek. Choć zdarzają się takie wszystko najlepiej wiedzące :/
Dla mnie to była 3 cesarka I bardzo się bałam czy wogólę będę miała pokarm, bo po drugiej cesarce musiałam brać tabletki na zaniknięcie pokarmu gdyż moje dzieciątko zmarło. Więc jak słyszę dyskusje matek na temat karmienia czy piersią czy butelka….. cieszcie że macie dzieci Zdrowe….. bo to jest najważniejsze…. reszta się nie liczy….
BeztroskaMama
5 lipca 2017 at 21:39Przykro mi bardzo 🙁 Sama straciłam dziecko tylko to było na samym początku. Ból ogromny. Masz rację że takie dyskusje są zbędne. Najważniejsze że mamy dzieciątko obok siebie które wtula się w Ciebie. To jest sens wszystkiego, a nie tracenie czasu na przekrzykiwanie siebie wzajemnie.
ja-matka
6 lipca 2017 at 09:22Pierwsze dziecko karmiłam 11 m-cy, drugie 18 m-cy. W pierwszym przypadku zrezygnowałam właśnie dlatego, że brałam leki i żeby utrzymać laktację na czas kuracji, to musiałabym walczyć z laktatorem, jestem na to za słaba, za leniwa. Dla mnie jesteś bohaterką! Gratuluję.
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:08To tylko troska o dziecko i miłość do niego – za bohaterkę się nie uważam 🙂 -Co innego dziewczyny które KPI nawet dwa lata one są Bohaterkami 🙂
Mama z wyboru
6 lipca 2017 at 09:27Miałam 2x podobną historię i też to opisałam na blogu- powinnyśmy się dzielić takimi doświadczeniami, bo jest taka nagonka na kp, że jak karmisz inaczej to już jesteś „zła mama”. Gratuluje walki o laktacje. 🙂 Przede mną po raz trzeci 😉
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:11Ja to nazywam terrorem laktacyjnym. Wszędzie nagonka. A niektóre z nas by chciały a po prostu nie mogą. Takie historie pomogą innym mamom lepiej zrozumieć siebie i sytuacje w jakiej się znalazły.
Idę poszukać u Ciebie wpisu 🙂
princess.malpka
6 lipca 2017 at 09:45Bardzo ciekawa dla mnie opowiesc. Dla mnie osobiscie nie gra roznicy czy dziecko karmi sie piersia czy nie, zwlaszcza kiedy pokarmu brak. Sa kobiety ktore robia to bardzo dlugo ale i znam takie ktore karmily dziecko zaraz po urodzeniu ok tygodnia i pokarm zniknal. Glowa do gory to nie mowi nam jakimi jestesmy matkami 😉
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:15Ja to wiem, niestety znaczna część społeczeństwa tego nie rozumie. Standardowe pytanie które zadaje matce – Karmisz? Ileż to można się tłumaczyć.
Sens macierzyństwa kreci się tylko w okół naszych cycków.
princess.malpka
9 lipca 2017 at 10:48Niestety 🙁
Klaudia
6 lipca 2017 at 11:20Nie mam dziecka, ale lekko mnie to przeraziło 😀
BeztroskaMama
9 lipca 2017 at 08:17Kiedy nie byłam matką też było to dla mnie dziwne, wszystko się zmienia gdy przychodzi dziecko. Wtedy nie wyobrażałam sobie że można tak się poświęcać. Teraz wiem że dla dziecka jest się wstanie zrobić o wiele więcej.
Zołza z kitką
7 lipca 2017 at 07:22Sama matką jeszcze nie jestem. Jednak – jako kobieta – nie uważam, by któraś ze stron była gorsza. Większości społeczeństwa wydaje się, że kobiet anie chce karmić własną piersią przez lenistwo. Prawda jest taka, że u wielu to nie wybór własny, a decyzja organizmu, który pokarmu nie „produkuje”
Magdalena / AsertywnaMama.pl
13 lipca 2017 at 15:44to swoją drogą ciekawe – najpierw jest duża presja by karmić naturalnie a potem, gdy już ktoś to robi rok, dwa czasem pojawia się presja na to by już skończyć tę zabawę 😀 właśnie to sobie uświadomiłam 😀 eh…
Magda M. blog
14 lipca 2017 at 12:05Podziwiam Cię, jesteś super dzielna, że tak walczyłaś. Dla mnie tekst, że karmiąc butlą nie mamy więzi z dzieckiem jest bardziej niż bez sensu… Hormony to nie wszystko.
Pau - 5razones
14 lipca 2017 at 23:03Podziwiam bardzo, że tak dzielnie walczyła ś dla swojego dziecka. Mocno tulę!
Ania
17 lipca 2017 at 07:05Nie karmiłam piersią i nie mam absolutnie żasnych wyrzutów sumienia. I nie uważam, że jestem gorszą matką.