Kiedy zrozumiałam, co to znaczy troska o własne dziecko

Macierzyństwo

Kiedy zrozumiałam, co to znaczy troska o własne dziecko

Tym co powiem nie odkryję niczego nowego, Na pewno nie dostanę nagrody Nobla. Będąc dzieckiem, potem nastolatką a nawet dorosłą kobietą często denerwowała mnie nadopiekuńczość mamy. Wieczne telefony, dopytywanie czy wszystko w porządku. Nie rozumiałam tego, a wręcz mnie to irytowało. Mama była dla mnie ważną osobą w życiu, pewnie dla większości tak było, jest i będzie. Doskonale to zrozumiałam gdy odeszła z tego świata. Teraz patrzy na moją rodzinę z góry wiem, że to była troska o własne dziecko.

Zrozumiałam coś jeszcze

Zrozumiałam tę jej troskę o własne dziecko, ale dopiero wtedy kiedy sama zostałam mamą. Od tamtego momentu inaczej patrzę na wiele spraw, inaczej je pojmuję. Potrafię zapomnieć o sobie i całą własną uwagę przelać na dziecko. Nie ważne czy dzieje się źle czy dobrze, one zawsze są dla mnie najważniejsze.

Zrozumiałam to gdy córka zaraz po porodzie zachorowała.
Zrozumiałam to gdy pierwszy raz płakała a ja nie mogłam jej pomóc.
Zrozumiałam to gdy przepłakała całą noc na naszych rękach i nawet przytulanie do psa nie pomagało.
Zrozumiałam to gdy zaczęły wychodzić pierwsze ząbki.
Doskonale rozumiałam ten lęk, gdy zaczynała stawiać swoje pierwsze kroki na schodach.
Kiedy zaliczyła swój pierwszy upadek.
Kiedy płakała bo nie potrafiła czegoś zrobić.
Zrozumiałam to gdy złamała nogę i spędziliśmy pół nocy na izbie przyjęć.

Codziennie moja troska połączona z lękiem, była większa. Nawet gdy patrzyłam jak mała wojowniczka daje radę z nogą w gipsie serce mi pękało, bo nie mogłam jej pomóc. Tych sytuacji było więcej, a będzie jeszcze więcej. Co dnia serce matki przepełnia strach o własne dziecko.

Twój ból przyjąć na siebie

Chciałabym uchronić ją od każdego bólu, każdą łzę przyjąć na siebie. Jednak wiem, że to jest niemożliwe i bardzo nad tym ubolewam. Ale w tych kryzysowych sytuacjach chcę dać jej wszystko co mogę w danej chwili. Mogę dać swoją bliskość i pozwolić wypłakać się tyle ile potrzebuje. Tylko tyle albo aż tyle.

Ostatnie miesiące nauczyły mnie wiele, ale i dały ostro w kość. Opieka nad dzieckiem, które z dnia na dzień zostało uwięzione w gipsie wymagało wiele cierpliwości, i wytrwałości i kreatywności. Na szczęście to wszystko już za nami. Minęło i mam nadzieję, że już nigdy nie będzie miała okazji poczuć ciężaru gipsu na sobie. Jednak jestem tego pewna, że troska o własne dziecko będzie rosła razem z nią.

Teraz gdy mam dwie najważniejsze istoty obok siebie, jestem szczęśliwa a jednocześnie boję się  jak nigdy. Boję się każdego dnia i każdej nocy. Łapię się cały czas na tym, że nocą wstaję i sprawdzam czy czteromiesięczna córka oddycha, bo tak spokojnie śpi.

Czy to nadal jest troska o dziecko? Czy może już nie?

Wiem jedno, zawsze będę troszczyć się o córki, a im będą starsze tym bardziej. Macierzyństwo jest najlepszą szkołą życia i uczyć będę się uczyć do końca.

Leave a Reply